Producent: ARTDECO
Opis producenta:
Nawilżająca baza pod cienie, w cielistym kolorze, o kremowej konsystencji. Zapobiega zbijaniu się cieni w załamaniach powiek, sprawia, że stają się wodoodporne. Cienie lepiej się rozprowadzają, mają intensywniejszy odcień i utrzymują się dłużej. Opuszkiem palca równomiernie nakładaj cienką warstwą na całą powiekę.
Ilość w opakowaniu: 5ml
Skład: C11-13 Isoparaffin, Talc, Cera Microcristallina, Mica, PVP/Hexadecene Copolymer (VP/Hexadecene Copolymer), Polyethylene, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Bisabolol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Propylene Glycol, BHT, Glyceryl Stearate, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Parfum, Benzyl Benzoate, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, CI77491 (Iron Oxides), CI77492 (Iron Oxides), CI77499 (Iron Oxides), CI77891 (Titanium Dioxide). (21.05.2011)
Cena: ok. 31-37zł / 5ml w drogeriach np Douglass.
Zapach: Nie mam wersji bezzapachowej, ale ten co jest mi nie przeszkadza choć czuć, że jest lekko perfumowany. Nie czuję go natomiast w trakcie nakładania bazy.
Konsystencja: Kremowa, dość twarda.
Kolor: Delikatny cielisty beż z jasnymi drobinkami.
Efekt sugerowany przez producenta:
- nawilżanie – nie wiem jak to sprawdzić. Stosuję dużo kremów pod/na powieki a w chwilę po nałożeniu bazy czuje się delikatne uczucie zasychania jej na powierzchni powieki.
- zapobiega zbijaniu cieni w załamaniach powiek – tych lepszych, do ok 8 godzin owszem. Przy dłuższym czasie może być różnie :).
- cienie stają się wodoodporne – poniekąd tak. Niektóre cienie zdecydowanie nie dają się usunąć za pomocą samej wody. Makijaż na bazie ARTDECO zmywam mocniejszym płynem do demakijażu.
- cienie lepiej się rozprowadzają – polemizowałabym. Niektóre moje cienie lepiej rozprowadzają się bez bazy. Ale to też kwestia tego, czy pozwolimy jej wyschnąć.
- cienie mają intensywniejszy odcień – zdecydowanie tak. Szczególnie te mniej napigmentowane.
Moje wrażenia: Bazę kupiłam ze względu na to, że zaczęłam kombinować z różnymi cieniami i pigmentami, a przyzwyczajona do pigmentów M.A.C'a bardzo mocno marudziłam na wszystko, co nie było nimi ;). I tu w zasadzie nie ma się co więcej rozpisywać – baza sprawuje się świetnie. Po jej nałożeniu jestem pewna, że cienie będą na swoim miejscu.
Trzeba jednak uważać, aby bazy nie nałożyć za dużo i nie nakładać na nią od razu cieni, bo potrafią się przykleić w jednym miejscu i możemy mieć problem z ich rozmazaniem.
Minusy: Niektórym mogą przeszkadzać drobinki zawarte w bazie. Szczególnie, że ciężko je potem zmyć. Kiedy robiłam swatche cieni, na całej dłoni świeciły się te perłowe drobinki mimo kilkukrotnego potraktowania ich płynami do demakijażu.
Czepić się można również pudełka przy końcowej fazie eksploatacji produktu. Szczególnie, jeśli ktoś ma dłuższe paznokcie. Bo wtedy ciężko cokolwiek wybrać z pudełeczka, bez nabierania produktu np pod paznokieć.
Makijaż ten wykonałam kilka dni temu paletą SLEEK'a: Oh So Special. Jak zwykle miałam nadzieję, że do czasu publikacji będę pamiętać, które z cienie użyłam... ale oczywiście zapomniałam ;)...
Bazą na pewno były cienie: Pamper i Ribbon. A ten jasny skrzący to albo Gateau albo jasny z palety STORM :P.
Liner: ESSENCE gel liner 01.
I taki oto drobiazg jak to wszystko na mnie wyglądało, włosy w nieładzie ;):
Na ustach ESSENCE STAY With me longlasting lipgloss 05 I like cotton candy - uwielbiam ten kolor :)).
A już niedługo recenzja:
Bazą na pewno były cienie: Pamper i Ribbon. A ten jasny skrzący to albo Gateau albo jasny z palety STORM :P.
Liner: ESSENCE gel liner 01.
I taki oto drobiazg jak to wszystko na mnie wyglądało, włosy w nieładzie ;):
Na ustach ESSENCE STAY With me longlasting lipgloss 05 I like cotton candy - uwielbiam ten kolor :)).
A już niedługo recenzja:
Producent: ZIAJA
Opis z opakowania: Bezalkoholowy tonik z prowitaminą B5 (D-panthenolem) oraz wyciągiem z miąższu z ogórka, bogatym w kwasy organiczne, enzymy, mikropierwiastki i siarkę.
Wskazania: polecany do cery normalnej, tłustej i mieszanej.
Substancje aktywne:
PROWITAMINA B5 (D-PANTHENOL) - w skórze ulega przekształceniu w witaminę B5. Doskonały składnik pielęgnacyjny, który posiada zastosowanie we wszystkich preparatach pielęgnacyjnych. Intensywnie nawilża, zmiękcza i uelastycznia naskórek. Skutecznie łagodzi podrażnienia, działa kojąco i osłaniająco na nadmiernie wrażliwą skórę oraz błony śluzowe. Działa korzystnie również na włosy. Wygładza ich powierzchnię, przywraca połysk i ułatwia rozczesywanie.
EKSTRAKT Z MIĄŻSZU OGÓRKA - otrzymywany z owoców Cucumis sativus. Bogaty w odżywcze związki organiczne, sole mineralne oraz witaminy. Intensywnie nawilża, oczyszcza i wygładza skórę. Poprawia jej koloryt oraz zmniejsza widoczność przebarwień. Tonizuje naskórek i pozostawia długotrwałe uczucie świeżości.
Ilość w opakowaniu: 200ml
Skład: Aqua (Water), Propylene Glycol, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Panthenol, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum (Fragnance), Amyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropian, Linalool, Citric Acid.
Cena: 4,59zł w drogeriach Rossman.
Zapach: Delikatny.
Konsystencja: płyn
Kolor: bezbarwny płyn
Działanie obiecywane przez producenta:
- Delikatnie i dokładnie oczyszcza skórę oraz zamyka rozszerzone pory.
- Działa kojąco na podrażnienia.
- Doskonale nawilża, ujędrnia i lekko rozjaśnia cerę.
- Przywraca skórze naturalne pH i przygotowuje ją do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
- Działa kojąco na podrażnienia.
- Doskonale nawilża, ujędrnia i lekko rozjaśnia cerę.
- Przywraca skórze naturalne pH i przygotowuje ją do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Moje wrażenia: Używam tego produktu od bardzo dawna. Co jakiś czas szukam nowości wśród toników, ale jakoś tak zawsze wracam do niego :). Chociaż w zimie staram się używać czegoś innego, ze względu na jego lekkie właściwości wybielające. Po użyciu czuję się odświeżona.
Do zalet można zaliczyć również cenę, dość pojemne opakowanie, które starcza na długo.
Twarz po nim się nie klei, ładnie oczyszcza moją tłustą strefę T. Nie zawiera alkoholu.
Minusy: jak na razie nie zauważyłam :). Chociaż mógłby np lepiej pachnieć :P. Ale to akurat kwestia gustu.
Opis z opakowania: Polecany również dla osób stosujących soczewki kontaktowe. Przebadany okulistycznie. Nie zawiera substancji zapachowych. Preparat testowany dermatologicznie i alergologicznie.
Substancja aktywna: Prowitamina D5 (D-Panthenol) - w skórze ulega przekształceniu w witaminę B5. Doskonały składnik pielęgnacyjny, który posiada zastosowanie we wszystkich preparatach pielęgnacyjnych. Intensywnie nawilża, zmiękcza i uelastycznia naskórek. Skutecznie łagodzi podrażnienia, działa kojąco i osłaniająco na nadmiernie wrażliwą skórę oraz błony śluzowe. Działa korzystnie również na włosy. Wygładza ich powierzchnię, przywraca połysk i ułatwia rozczesywanie.
Ilość w opakowaniu: 120ml
Skład: Aqua, Propylene Glycol, PEG-40 Glyceryl Cocoate, Sodium Coceth Sulfate, Panthenol, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2Nitropropane-1, 3-Diol.
Zapach: bezzapachowy
Konsystencja: płyn
Kolor: bezbarwny
Działanie obiecywane przez producenta:
- Skutecznie i delikatnie usuwa makijaż – Delikatnie usuwa makijaż. Jednak przy mocniejszym eyelinerze lub cieniach na bazie używam dwufazowego płynu do demakijażu ZIAJI, bo ten nie daje sobie rady.
- Zapobiega wysuszaniu wrażliwej skóry wokół oczu – nie zauważyłam, aby wysuszał. Po demakijażu moja skóra jest jakby umyta wodą.
Moje wrażenia: Jest to płyn do zmycia lekkiego makijażu. Przy mocniejszym, z mocnymi eyelinerami, cieniami na bazie czy mocnym podkładem już sobie nie radzi. Nawet przy dłuższym przytrzymaniu przy oku.
Nie wysusza, nie podrażnia, wręcz mam wrażenie, że nawilża. Zupełnie, jakbym używała toniku. Nie pozostawia filtru na skórze. Za tą cenę dla mnie jest ok.
Minusy: Aby dokonać pełnego demakijażu mocniejszego makijażu, muszę używać do oporniejszych partii płynu dwufazowego również firmy ZIAJA. Spada zatem uniwersalność tego konkretnego produktu.
Wydajność niestety też jest mała. Opakowanie na miesiąc-półtora, przy oszczędzaniu i używaniu do samych oczu zamiennika.
Krem uniwersalny Tender Care Vanilla
Producent: ORIFLAME
Opis z opakowania: Słynący z cudownie kojących właściwości krem w pysznej, waniliowej odsłonie! Zmiękczająca i ochronna formuła przyniesie zasłużoną ulgę nawet najbardziej przesuszonej skórze.
Ilość w opakowaniu: 15ml
Skład: petrolatum, caprylic/capric triglyceride, paraffinum liquidum, paraffin, cera alba, acetylated lanolin, cetyl alcohol, parfum, tocopheryl acetate, propylparaben
Cena: 22,90zł
Zapach: Waniliowy, lekko budyniowy - przyjemny. Chociaż po kilku miesiącach zapach zmienił się na plastikowo-waniliowy ;P.
Konsystencja: Zbita, po dotknięciu palcem łatwo się do niego przykleja. Tłusty.
Efekt sugerowany przez producenta:
- zmiękcza przesuszoną skórę – nie zauważyłam jakiegoś magicznego zmiękczenia. Zostawia natomiast na skórze lekko tłusty film, który może się komuś kojarzyć ze zmiękczeniem :P.
- krem uniwersalny – nie, dłoni nim nie posmaruję ;) bowiem kleją się. Ale na noc na powieki jest idealny.
- balsam do ust – na początku było ok, po ok 2 miesiącach niesystematycznego stosowania zaczął wysuszać moje usta.
Moje wrażenia: Ten krem kupiłam ze względu na dobre recenzje. Chciałam go używać jako balsam do ust. Niestety się zawiodłam. Na początku był bardzo fajny, później zaczął przesuszać moje usta. W chwili obecnej po nałożeniu kończy się to lekkim pieczeniem ust. Zauważyłam, że robi tak też kilka szminek z firmy ORIFLAME. Niektóre wręcz paskudnie mnie uczulają i puchną mi po nich usta.
Odechciało mi się również grzebać palcem w tym nieporęcznym pudełeczku, bo za każdym razem potrzebowałam wody i mydła, aby zmyć go z dłoni.
Odechciało mi się również grzebać palcem w tym nieporęcznym pudełeczku, bo za każdym razem potrzebowałam wody i mydła, aby zmyć go z dłoni.
Zostanie wykończony prawdopodobnie jako balsam na noc na powieki i pod oczy – bo ładnie nawilża.
Minusy:
Po pewnym czasie zaczął niestety przesuszać moje usta. W chwili obecnej po nałożeniu kończy się to lekkim pieczeniem ust. I druga sprawa – Opakowanie jest może i ładne, ale wydobyć z niego krem jest prawdziwym zadaniem. Jeszcze nie zdarzyło mi się, abym nie upaćkała w nim paznokci... potem niestety klei się na palcach.
Cena poza promocją jest wygórowana za taką pojemność.
Ilość w opakowaniu: 75ml
Opis z opakowania: Krem z lekkim podkładem pomaga uzyskać jednolity odcień skóry i promienny wygląd bez makijażu. Działa na dwa sposoby:
1. Nawilża i matuje skórę, a lekka, beztłuszczowa formuła szybko się wchłania,
2. Dostosowuje się do naturalnego koloru skóry, dzięki czemu widocznie wygładza cerę i poprawia jej wygląd.
Wzbogacony o system filtrów UVA/UVB, chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.
1. Nawilża i matuje skórę, a lekka, beztłuszczowa formuła szybko się wchłania,
2. Dostosowuje się do naturalnego koloru skóry, dzięki czemu widocznie wygładza cerę i poprawia jej wygląd.
Wzbogacony o system filtrów UVA/UVB, chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.
Skład: Aqua, Glycerin, Distarch Phosphate, Alcohol Denat., Cyclomethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Myristyl Myristate, Octyldodecanol, Tocopheryl Acetate, Maris Sal, Aluminum Chlorohydrate, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Sodium Carbomer, BHT, Phenoxyethanol, Diazolidinyl Urea, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Benzyl Alcohol, Limonene, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Parfum, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499, CI 77007.
Cena: ok 15zł, ja kupiłam w przecenie za 10zł.
Zapach: Kremowy, ale przyjemny. Używam kilku różnych kremów firmy NIVEA więc jestem do niego przyzwyczajona.
Konsystencja: Krem jest lekki, bardzo łatwo się rozsmarowuje.
Kolor: Niestety kosmetyk dostępny jest w jednym kolorze „naturalny odcień”. Dla większości społeczeństwa jest to kolor idealny, ale bladziuchy takie jak ja mogą trochę ponarzekać :).
Działanie sugerowane przez producenta:
- Nawilżenie – Czuję, że moja skóra faktycznie jest nawilżona.
- Matowienie – Mam oporną skórę z bardzo widoczną strefą T, dlatego nie spodziewałam się cudów po tym kremie. Jeśli chodzi o efekt matowienia, u mnie utrzymuje się on ok 4 godzin, jeśli się nie denerwuję i nie biegam jak szalona ;). I stosuję na niego średnio-kryjący puder.
- Szybkie wchłanianie – Szybko się wchłania i zastyga.
- Dostosowanie do naturalnego koloru skóry i wygładzenie jej – Owszem, dostosowuje się do mojego koloru skóry, choć dałabym dużo, aby sam krem był o ton jaśniejszy.
- Krycie – Zastanawiam się jak je opisać, ale procentowo wydaje mi się, że będzie to 30/100%.
Moje wrażenia: Kupiłam za sprawą recenzji na blogu Smeti i promocji w moim sklepie. Muszę przyznać, że produkt jest pomysłem genialnm jak dla mnie bowiem nie lubię nakładać na siebie podkładu. Szczególnie teraz, latem.Chociaż lato w tym roku jest jaki jest... ;).
Kremu nie należy nabierać za dużo na dłonie. Ja wcieram go w 3 razach aby uniknąć smug (tak, można sobie łatwo zrobić kuku... no chyba, że ma się zbliżony odcień skóry do kremu :). Należy bardzo uważać przy linii żuchwy, brwi i włosów. Krem dość szybko zastyga, przez co może się rollować w miejscach, gdzie nałożyłyśmy go za dużo.
Na twarzy od razu czuć przyjemną ulgę i to, że w skład kremu wchodzi woda. Właśnie to uczucie lubię przy stosowaniu kremów firmy NIVEA. Nie czuję, że mam maskę na twarzy.
Na twarzy od razu czuć przyjemną ulgę i to, że w skład kremu wchodzi woda. Właśnie to uczucie lubię przy stosowaniu kremów firmy NIVEA. Nie czuję, że mam maskę na twarzy.
Krem ujednolica koloryt skóry, a większe niedoskonałości tuszuję korektorem. Ale taki właśnie ma być :).
Minusy: Jeden dostępny kolor. Bardzo łatwo zrobić nim smugi na twarzy.
Kiedy tylko dowiedziałam się, że te perfumy są w przecenie, pobiegłam do sklepu i zakupiłam flakonik.
Przy pierwszym psiknięciu, kiedy jeszcze nie znałam tego zapachu, mocny zapach kwiatów delikatnie mnie odrzucił. Musicie wiedzieć, że mam bardzo słabą głowę do zapachów (i nie tylko ;) bo alergiczką jestem, dlatego ciężko mi znaleźć odpowiednie perfumy, które nie powodowałyby bólów głowy.
Wracając do tych perfum - po chwili mocny zapach zniknął i na nadgarstku został inny, cudowny, lekko słodki, kojarzący się z przyjemną obietnicą. I bum. Zakochałam się. Od 2 tygodni wylewam ten zapach na siebie chyba w zbyt dużych ilościach ;).
Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, melon, brzoskwinia, drzewo różane
nuta serca: cyklamen, osmatus, jaśmin, róża herbaciana
nuta bazy: drzewo sandałowe, mech piżmo.
Słowo dla producenta:
Elizabeth Arden Sunflowers to jeden z najpopularniejszych zapachów świata. Uwolnij swoją fantazję i pozwól sobie na zabawę w polach słonecznikowych. Naturalna woń radosnego Sunflowers pachnie jak letni kosz pełen owoców. Niczym słoneczna kąpiel duszy, zaskakuje i krzepi. Jest miłym dodatkiem do codziennego stroju.Moja opinia:
Perfumy zdecydowanie dla mnie, prawdopodobnie tylko na lato... ale kto mnie tam wie ;).
Lubię zapachy z owocami, szczególnie cytrusy, melony, brzoskwinie. A tutaj mamy i melon i brzoskwinię, połączenie dla mnie idealne :).
Kupiłam wersję 100ml, bo była w promocji (45%). Zresztą przy ilości jakiej wylewam na siebie... to dobry deal ;).
W prostym żółtym kartonowym pudełeczku z wielkim słonecznikiem znajdziemy równie prostą buteleczkę, z żółtą zawartością i białym dozownikiem. W mojej wersji na buteleczce znajduje się jedynie wyciśnięty w szkle napis "Sunflowers". Rozumiem minimalizm, aczkolwiek taka woda toaletowa powinna jednak jakoś wyglądać, bo troszkę wstyd wyjąć to z torebki. No i jest dość duża. Ja na szczęście odlałam sobie trochę do mniejszej ozdobnej buteleczki, którą dostałam od Narzeczonego w Pradze (na zdjęciu poniżej) :).
Jeśli natomiast chodzi o trwałość, to jest z nią średnio. Mocny główny zapach wyparowuje dość szybko, ale na skórze pozostaje inny, bardzo przyjemny. Po kilku godzinach warto się odświeżyć.
Podsumowując:
a) plusy:
- zapach
- cena (ja zakupiłam w promocji za ok 59zł)
b) minusy
- średnia trwałość na skórze
- wygląd buteleczki.
Ale następną butelkę kupię na pewno :).
Firma M.A.C COSMETICS podała właśnie na swojej facebook'owej stronie, że realizują swoją kampanię VIVA GLAM 2012 w Miami wraz z Ricky Martinem i hip-hopową diwą Nicki Minaj.
Jestem ciekawa, jakie będą efekty tej współpracy bo jak na razie ciężko jest mi sobie to wyobrazić :D.
Paskudna dzisiaj pogoda, pada od nocy, słońca nie ma, zimno... boli mnie gardło, włosy też odmawiały posłuszeństwa po dusznej nocy. Usiadłam do malowania oczu i też nie miałam pomysłu... ale w końcu otworzyłam moje 2 palety SLEEK'a: Oh So Special i Storm i wykonałam takie oto cuś.
Do makijażu użyłam cieni:
- Wrapped up (Oh So Special - taka śliwka zgaszona brązem jako podstawa makijażu w zewnętrznym kąciku i na środku powieki)
- Celebrate (Oh So Special - wewnętrzny kącik oka)
- Cień nr 6 od lewej góry (Storm) w zewnętrznym kąciku oka
- Cień nr 2 (Storm) na górnej powiece, nie od samego początku.
- Cień nr 10 (Storm) pod oko.
Numeracja cieni w paletce STORM jest moją subiektywną numeracją. Liczę od lewej strony od góry :) i potem jadę od lewej dolny rząd.
Poza tym do twarzy użyłam kremu matująco-nawilżającego z lekkim podkładem MATT BEAUTY NIVEA, korektora pod oczy ESSENCE Stay Natural 01, korektora MISS SPORTY So Clear 01, pudru ESSENCE Mattifying Mineral Compact Powder 01, ESSENCE Gel Liner 01 Midnight in Paris, tuszu ORIFLAME MAXIlash mascara Black, różu KOBO Luminous Baked Colour 101 Coral Blush oraz jako rozświetlacza na policzki różu KOBO Luminous Baked Colour 104 Candyfloss. Na brwiach ESSENCE eyebrow Stylist set - ciemniejszy kolor.
Chociaż w sumie nie wiem po co wymieniam inne rzeczy, skoro nie pokazuję całej twarzy :).
Do makijażu użyłam cieni:
- Wrapped up (Oh So Special - taka śliwka zgaszona brązem jako podstawa makijażu w zewnętrznym kąciku i na środku powieki)
- Celebrate (Oh So Special - wewnętrzny kącik oka)
- Cień nr 6 od lewej góry (Storm) w zewnętrznym kąciku oka
- Cień nr 2 (Storm) na górnej powiece, nie od samego początku.
- Cień nr 10 (Storm) pod oko.
Numeracja cieni w paletce STORM jest moją subiektywną numeracją. Liczę od lewej strony od góry :) i potem jadę od lewej dolny rząd.
Poza tym do twarzy użyłam kremu matująco-nawilżającego z lekkim podkładem MATT BEAUTY NIVEA, korektora pod oczy ESSENCE Stay Natural 01, korektora MISS SPORTY So Clear 01, pudru ESSENCE Mattifying Mineral Compact Powder 01, ESSENCE Gel Liner 01 Midnight in Paris, tuszu ORIFLAME MAXIlash mascara Black, różu KOBO Luminous Baked Colour 101 Coral Blush oraz jako rozświetlacza na policzki różu KOBO Luminous Baked Colour 104 Candyfloss. Na brwiach ESSENCE eyebrow Stylist set - ciemniejszy kolor.
Chociaż w sumie nie wiem po co wymieniam inne rzeczy, skoro nie pokazuję całej twarzy :).
Post zbiorczy :).
1. Rozdanie u Helloyellow:
2. Vexgirl
3. Jamapi
4. Iwetto
6. Viollet
8. Red Lipstick
10. basia8212
Muszę przyznać, że kupiłam ten lakier pod wpływem chwili i tego, że naczytałam się w internecie pozytywnych komentarzy na temat tej serii. Potrzebowałam koloru jasnego, perłowego z delikatną nutką różu więc wybrałam ten oto numer 103.
CO MÓWI PRODUCENT?
Lakiery do paznokci (bez toluenu i formaldehydu). Nowoczesna formuła z tefpoly® przedłuża trwałość lakieru, pogłębia intensywność koloru i zapewnia efekt szklanego połysku.
Na odtłuszczone paznokcie nałożyć 2 warstwy lakieru.
SPECYFIKACJA:
Pojemność 8 ml.
Dostępność: 30 kolorów.
Cena: ok 5,99zł
MOJA OPINIA:
Kolor co prawda bardzo mi się podoba (bo nie jestem lakieromaniaczką i używam głównie albo przeźroczyste, albo właśnie takie delikatne perłowe) i to jest na plus... ALE... no właśnie. Mówiąc szczerze rozczarowałam się trochę na tym lakierze. Dopiero przy drugim podejściu "jakoś wygląda" na paznokciach.
Faktem jest, że pieruńsko długo schnie (w porównaniu do innych lakierów które posiadam, z podobnej półki cenowej). Pierwsze nałożenie skończyło się koszmarem, myślałam, że w godzinę zrobię paznokcie przed wyjściem a skończyło się szybkim zmywaniem. Podejście nr 2, malowanie i schnięcie w 2-3 godziny przyniosło już lepsze rezultaty. Pamiętam, że lakiery chociażby z WIBO czy ESSENCE dużo szybciej schły i nie miałam z nimi nigdy takiego problemu.
Na drugi dzień po nałożeniu zauważyłam już drobne odpryski, mimo że nie męczyłam rąk pumeksem :P.
I dwie warstwy (przy tym kolorze) są absolutnie konieczne. Przy jednej paznokcie wyglądają dość... niepokojąco.
Szczoteczka też mi nie pasuje, jest dość twarda i trzeba dość mocno nacisnąć, aby się "rozczapierzyła". Wiem, że dla niektórych będzie to plusem ale ja lubię malować paznokcie "na szeroko" :).
CZY KUPIĘ PONOWNIE?
Raczej nie, skoro są lakiery szybciej schnące w podobnej opcji cenowej.
SLEEK'owa mania i mnie nie ominęła ;). Zamówiłam sobie chwaloną wszędzie paletkę Oh So Special oraz Storm. Moje przemyślenia na temat tych kosmetyków napiszę w innym poście, a dzisiaj na szybko - 2 makeup'y wykonane mieszaniną cieni z tych dwóch paletek :). Nie wytrzymałam i jak tylko do mnie przyszły, zrobiłam oba makijaże na raz - jeden na jednym oku, drugi na drugim ;).
Do makijażu użyłam również podkładu MAYBELLINE New York New AFFINITONE 09 Opal Rose, ESSENCE eyebrow stylist set (ciemniejszy), korektora pod oczy ESSENCE stay natural 01, pudru INGLOT i gellinera 02 London Baby firmy ESSENCE. Jako tusz - ORIFLAME MAXIlash mascara Black.
Jakiś czas temu zauważyłam, że próbek mam dość sporo. Wiele się dubluje i tak naprawdę pewnie nie dam nawet rady ich wypróbować. Wpadłam więc na pomysł, żeby zorganizować pierwsze małe rozdanie i może którejś z was się coś z tego przyda :).
Za co można dostać głos w losowaniu?
- 1 głos za napisanie notki na swoim blogu ze zdjęciem i linkiem do mojego rozdania (proszę o podaniu linka do notki w komentarzu!)
- 1 głos za dodanie mnie do obserwowanych blogów (proszę podać nicka pod jakim obserwujecie, abym mogła was znaleźć bez problemu :)
- 1 głos za dodanie mnie do blogrolla (i tu również proszę o info pod jakim nickiem).
Istotne jest, abyście zostawiły komentarz pod tym wpisem z informacją jakie opcje wybrałyście, z linkiem do waszego bloga i adresem mailowym :).
Łącznie można otrzymać 3 głosy :).
Nie wysyłam za granicę!
A co można wygrać?
1. Próbki wód toaletowych i perfumów ORIFLAME:
- Mirage
- FULL MOON For Him
- FULL MOON For Her
- Flamboyant (super zapach, kupiłam swojemu mężczyźnie :)
- MUSE
- GLACIER Ice
2. Gąbeczka do nakładania podkładu firmy INGLOT
3. Puder prasowany firmy CCUK, nr 13 Tea Rose (nieużywany, dostałam 2 sztuki jako gratis przy innych zakupach :)
4.Próbki kosmetyków:
- ZIAJA Sopot Spa - krem ujędrniający przeciw zmarszczkom
- ZIAJA Kuracja Naczynkowa - krem zmniejszający nadreaktywność naczynek krwionośnych na dzień
- ORIFLAME HairX Anti-Ageing - szmpon do włosów dojrzałych
- ORIFLAME Optimals Nutri Calm - krem na noc
- ZIAJA kremowe mydło pod prysznic z masłem pomarańczowym i energią pomarańczy ;).
- ZIAJA Kozie Mleko - mleczko do ciała do skóry suchej i normalnej.
Na głosy czekam do 4 sierpnia :).
Muszę przyznać ze ostatnie tygodnie były dla mnie wyjątkowo stresujące. Ciągły brak czasu spowodował kompletne zamieszanie w moim pokoju (tak to się teraz ładnie określa ;) oraz makijaże poszły w odstawkę. Na domiar złego zawieruszyła mi się gdzieś nowa baza pod cienie ART DECO :(.
Weszłam zatem do drogerii NATURA, akurat takiej większej bo odwiedzałam Gdańsk Główny z zamiarem przyjrzenia się szafeczkom ESSENCE. Jak zwykle żelowego eyelinera w kolorze 01 brak, ale za to wzięłam puder matujący i puder rozświetlająco-brązujący dla jaśniejszej skóry.
I miałam już sklep opuszczać (mówię wam! ) gdy oczom moim ukazała się karteczka z informacją o przecenach różu KOBO. Przyznam się, że nigdy nie miałam żadnego kosmetyku z tej firmy więc stwierdziłam, że jeden róż się przyda. Ale, że wyglądały tak apetycznie... skończyło się na 3. A potem jeszcze doszedł przecudny wypiekany cień i 2 inne, moje ukochane kolory w innej wersji :).
Jak trochę potestuję, to dam znać, ale cienie już uwielbiam :). Chociaż muszę je nakładać twardszym pędzelkiem niż INGLOTowe.
Bym zapomniała... kupiłam jeszcze 2 korektory pod oczy z ESSENCE, testuję je od 2 tygodni! ;)
Weszłam zatem do drogerii NATURA, akurat takiej większej bo odwiedzałam Gdańsk Główny z zamiarem przyjrzenia się szafeczkom ESSENCE. Jak zwykle żelowego eyelinera w kolorze 01 brak, ale za to wzięłam puder matujący i puder rozświetlająco-brązujący dla jaśniejszej skóry.
I miałam już sklep opuszczać (mówię wam! ) gdy oczom moim ukazała się karteczka z informacją o przecenach różu KOBO. Przyznam się, że nigdy nie miałam żadnego kosmetyku z tej firmy więc stwierdziłam, że jeden róż się przyda. Ale, że wyglądały tak apetycznie... skończyło się na 3. A potem jeszcze doszedł przecudny wypiekany cień i 2 inne, moje ukochane kolory w innej wersji :).
Jak trochę potestuję, to dam znać, ale cienie już uwielbiam :). Chociaż muszę je nakładać twardszym pędzelkiem niż INGLOTowe.
Bym zapomniała... kupiłam jeszcze 2 korektory pod oczy z ESSENCE, testuję je od 2 tygodni! ;)